wtorek, 2 kwietnia 2013

Wiosenne przebudzenie.

Ajajajaj. Piękna wiosna! Aż trudno ruszyć się z fotela odstawiając kolejny kubek czarnej kawy. Nadal sądzę, że zima to moja ulubiona pora roku, ale... wiosno!! Kwiecień już mamy! 

Marzy mi się maraton. Jest to piąty punkt na mojej liście rzeczy do zrobienia przed śmiercią. Ostatnio bardzo często o tym myślę, planuję, analizuję. Jako termin wyznaczyłam sobie wrzesień po maturach. Dwa i pół roku. Tyle mam czasu na przygotowanie.





Wczoraj z okazji pierwszego kwietnia urządziłam sobie wiosenny trening. 

20 min rozgrzewki
20 minut hula-hop
20 minut orbiterka
w międzyczasie skakanka i rozpoczęłam po raz kolejny A6W. 
Zakończyłam oczywiście jogą. 

ahh. Niesamowita energia we mnie wstąpiła po niedzielnym obżarstwie. Ale po dłuższym zastanowieniu... Daleko mi do dobrej kondycji. Co prawda 20 min na orbiterku w stałym tempie 6 km/h nie było dla mnie problemem, ale nie oszukujmy się. TYLKO 20 min? W sumie mogłabym spokojnie przestawić minutnik i biec dalej, ale z racji, iż był to mój pierwszy trening od baardzo dawna wolałam nie ryzykować zakwasów. Słabo ze mną. 

Czytam artykuły, zbieram motywację. Nie mogę się doczekać stopnienia śniegu za oknem! Moje cudowne malinowe biegówki patrzą na mnie z wytęsknieniem i ja na nie również. Chcę już poczuć ten wiatr na twarzy, chłodną motywację poranka, endorfiny uderzające do głowy, strużki potu płynące po plecach! WIOSNO przyjdźże. 

Plan na kwiecień? 

ZACZĄĆ BIEGAĆ! Zdecydowanie!